Zmagania z sesją zimową. Czy rzeczywiście jest gorsza niż letnia?

    Wielu studentów twierdzi, że sesja zimowa na studiach jest o wiele bardziej uciążliwa i męcząca niż sesja letnia i nie chodzi tu wcale o rozłożenie egzaminów i podział na te gorsze czy lepsze. Problem tkwi w porze roku, dni są krótkie, noce długie, zwyczajnie jesteśmy bardziej przemęczeni i nic się nie chce. W lecie jest zazwyczaj piękna pogoda, dnie są tak długie, że można spokojnie rozłożyć czas pomiędzy przyjemności a obowiązki a ponadto towarzyszy nam uczucie, że już niebawem czeka nas upragniona nagroda czyli dłuższe wolne na wakacje. Sesja zimowa? Jedynie tydzień czy dwa wolnego i znowu trzeba wracać do obowiązków.

            Dziś piszę o tym temacie jako już doświadczona osoba, mająca za sobą parę czy nawet paręnaście sesji za sobą. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że zdecydowanie należę do osób, dla których zdawanie egzaminów zimą było o wiele przyjemniejsze niż latem. Istnieje ku temu wiele powodów, ale jednym z nich jest z pewnością ten, że uwielbiam długie ciemne wieczory i uważam, że to genialny czas na czytanie książki czy naukę. Wychodzę z założenia, że i tak jesienią czy zimą jest mniej możliwości na powiedzmy to rozpraszające atrakcje i uczyć chce się bardziej. Teraz gdy spędzam pierwszą jesień wolną od nauki nawet dość dziwnie się czuję. Brakuje mi jakiegoś punktu zaczepienia i wykorzystania tych ostatnich tygodni przed świątecznych na naukę. Oczywiście mogę uczyć się dla siebie i rozwijać, ale nie jest to taki sam dreszczyk emocji jak ten związany z przerabianiem materiału na studia. 

            Ja zawsze starałam się wypracować pewien schemat i tym właśnie pragnę się z Wami podzielić. Niezależnie czy należycie do grupy łatwo uczącej się zimą czy tej drugiej, dla których sesja zimowa to duży wysiłek, mam nadzieję, że moje doświadczenia pozwolą Wam lepiej się nastroić na ten czas.

            Kluczowe pytanie, czy jest już sens myśleć o sesji zimowej? Właściwie dopiero zbliża się grudzień a sesja dopiero na przełomie stycznia i lutego. Moja odpowiedź to zdecydowanie tak! Na studiach zawsze interesowałam się sesją zimową już w listopadzie i muszę przyznać, że jest to klucz do sukcesu! Po pierwsze, warto wcześniej rozeznać jaki materiał Was obowiązuje na poszczególne egzaminy i ile czasu mniej więcej zajmie Wam jego przerobienie. Ja porządkowałam notatki z niektórych przedmiotów już w listopadzie tak aby w styczniu jedynie powtórzyć sobie caly materiał. Albo wcześniej przerabiałam jeden przedmiot, tak by na styczeń zostały mi tylko pozostałe plus powtórka już przerobionego. Zawsze znajdowałam jakąś przyjemność w kompletowaniu materiałów do nauki już w listopadzie, dzieleniu się z koleżankami opracowaniami itp. Moją motywacją zawsze była przerwa świąteczna! Chciałam choć trochę odpocząć i pobyć z rodziną. Z reguły jest tak, że jak zaczyna się przerwa świąteczna to szybko się kończy, czas leci nieubłagalnie szybko. I wiecie co? Uwierzcie, że pobudka 1 stycznia ze świadomością jaki styczeń będzie ciężki i jak dużo mamy do zrobienia wcale nie jest fajna. O wiele lepiej obudzić się z przeświadczeniem „uff, jak dobrze, że pewne rzeczy zrobiłam wcześniej”.

            Jak już wspomniałam o tej motywacji świątecznej, to krótko wyjaśnię Wam o co dokładnie mi chodzi. Załóżmy, że mówimy o dziś. Mamy dokładnie końcówkę listopada. Do Świąt niecały miesiąc. W głowie wariują nam już pomysły na prezenty świąteczne, na relaks i odpoczynek. Właściciwe można powiedzieć, że już możemy sobie odpuścić i powoli nastrajać się świątecznie, bo bez sensu już cokolwiek robić. Otóż nic bardziej mylnego! Moje myślenie jest następujące. Do Świąt aż miesiąc! Warto to wykorzystać. Wiecie jak dużo przez miesiąc można zrobić? Możemy zrobić notatki właściciwe z każdego przedmiotu, możemy powtórzyć materiał z ostatnich dwóch miesięcy, możemy wstępnie przygotować się na egzamin. A po co już teraz? Po to, by w Święta nie myśleć o tym ile mamy do zrobienia, po to by dać sobie czas na odpoczynek i w styczniu mieć większe poczucie spokoju. Gwarantuję Wam, że to pomoże Wam osiągnąć sukces!

            Jak zatem zabrać się do pracy? Ustawić sobie pewne cele. Mam zamiar nauczyć się czegoś do 10 grudnia. Mam zamiar powtórzyć materiał do 15 grudnia. Mam zamiar opracować zagadnienia do 20 grudnia. Uwierzcie jak dużą ulgę poczujecie w Święta a dodatkowo, nie będziecie musieli się martwić aż tak. Chyba nie ma nic gorszego niż siedzenie przy wigilijnym stole i narzekanie jak bardzo zmarnowaliście czas w tym semestrze i jak dużo będziecie mieli do nadrobienia w zaledwie miesiąc. Poza tym, Święta to zazwyczaj też czas gdy mamy czas na pewne przemyślenia. Może doda nam to otuchy kiedy pomyślimy, że ostatni czas bardzo efektywnie wykorzystaliśmy? O wiele lepiej mieć w głowie takie poczucie, niż poczucie, że tak mało lub nic się nie zrobiło.

            Oczywiście styczeń i tak będzie ciężki, ale z odpowiednią koordynacją i zaplanowaniem wcześniej czasu na pewno okaże się być łatwiejszy!

            Jeśli nie wiecie za co się zabrać najpierw, zabierzcie się za najciekawszy dla Was przedmiot. Później gdy zostaną już te gorsze będziecie mieć chociaż poczucie, że zostało „tylko to”, bo inne macie już opanowane.

            I najważniejsze to wiara w siebie! Nie poddawajcie się i nie zaczynajcie a później nie kończcie po jednym dniu z poczuciem „dobra, zrobię to po Świętach”. Naprawdę warto wykorzystać ten czas i warto już dziś pomyśleć o sesji zimowej. Właściciwe czas jest jaki jest, koniec końców w tym momencie i tak nie ma nic bardziej angażującego, możecie z łatwością skupić się na studiach. Długie wieczory i końcówkę roku o wiele lepiej wykorzystać na przyswojenie materiału, niż później w styczniu, gdzie dni będą już dłuższe i może pojawią się nowe plany związane z nowym rokiem. Do dzieła! Trzymam za Was kciuki. I pochwalcie się proszę, czy udało Wam się coś opanować jeszcze przed końcem tego roku ;)

 

Komentarze

Popularne posty